Punkt zwrotny w epidemii otyłości
Punkt zwrotny w epidemii otyłości
Plaga otyłości od dekad kładzie się cieniem na naszym zdrowiu: jedna czwarta mieszkańców Polski cierpi na tę chorobę. Możemy się cieszyć, że nie jest to 40 procent, tak jak wśród Amerykanów. Ale trendy nie dawały dotąd powodów do optymizmu. A jednak, nowatorskie odkrycia w dziedzinie leczenia farmakologicznego, w szczególności nadejście leków takich jak Ozempic, Wegovy i Mounjaro, rozpalają iskrę nadziei na przyszłość wolną od epidemii tej choroby. Substancją aktywną w tych lekach są GLP-1 czyli semaglutydy. Oprócz hamowania apetytu, a w szczególności ochoty na tłuste potrawy, co w naturalny sposób prowadzi do redukcji masy ciała i zmniejszenia ilości tkanki tłuszczowej, semaglutydy wykazujeą również korzystny wpływ na inne aspekty zdrowia. Poprawiają profil lipidowy, obniżając poziom tłuszczów we krwi, a także obniżają ciśnienie tętnicze, co stanowi ważny element profilaktyki chorób sercowo-naczyniowych. Dodatkowo semaglutydy działają przeciwzapalnie, co ma znaczenie m.in. w profilaktyce konsekwencji miażdżycy. Co ciekawe, badania na zwierzętach sugerują, że lek ten może nawet zapobiegać powstawaniu i rozwojowi blaszek miażdżycowych, co w ogóle daje nadzieję na jeszcze skuteczniejszą profilaktykę chorób serca.
Ponieważ w wielu projektach przyglądałem się zdrowiu publicznemu i miałem też okazję pracować foresightowo z szeregiem firm farmaceutycznych – również z producentem jednego z tych nowych leków semaglutydowych – staram się śledzić doniesienia na ten temat na bieżąco. W świetle nowych statystyk z USA, pokusiłbym się o zarysowanie dwóch możliwych scenariuszy: jeden w barwach optymizmu, drugi mniej entuzjastyczny. Myślałem o tym od paru dni, ale na wczorajszej Food and Agro Conference BNP Paribas Bank Polska przypomniał mi o sprawie swoją prezentacją Bartosz Urbaniak.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze
Obecnie stoimy u wrót przełomowej zmiany w postrzeganiu i leczeniu otyłości. Widzimy, że wprowadzenie semaglutydów w USA z dużym prawdopodobieństwem miało decydujący wpływ na pierwsze w historii wyhamowanie trendu wzrostu otyłości w populacji. Nowe leki, które niosą ze sobą imponujące rezultaty w redukcji masy ciała (średnio 15-20%, a niekiedy sięgające nawet 30%), stanowią potężny oręż w nieustającej batalii z tą przewlekłą chorobą. Sukces ten może zaowocować znaczącym spadkiem liczby osób zmagających się z otyłością, potencjalnie torując drogę ku przyszłości, w której schorzenie to przestanie być postrzegane jako epidemia.
Niczym zmniejszenie się liczby palaczy, które w konsekwencji przyniosło spadek zachorowań na raka płuc, powszechne stosowanie tych leków może wywołać analogiczny efekt w przypadku problemów zdrowotnych towarzyszących otyłości, takich jak choroby serca, cukrzyca czy niektóre nowotwory. W przypadku papierosów zadziałały mechanizmy podatkowe i inne regulacje, czyli ekonomia. W przypadku otyłości, źródłem przełomu może być farmacja. Ale to nie koniec. Zwróćmy uwagę na potencjał tych leków w zwalczaniu uzależnień, takich jak nadużywanie alkoholu czy przedawkowanie opioidów – w badaniach widać, że osłabiają one działanie neurologicznego mechanizmu nagrody związanego z używkami. Niektórzy mogą nazwać je panaceum na plagi współczesności, ja bym może tak nie powiedział, ale nie zaprzeczę ich doniosłej roli w kontekście społecznym. A jeśli nowa generacja semaglutydów będzie dostępna w formie długodziałających tabletek, to uczyni terapię bardziej dostępną i komfortową dla pacjentów, z bardzo dobrym skutkiem społecznym.
Jeśli wszystko pójdzie tak, jak zwykle
Choć nowe leki niosą ze sobą promyk nadziei, nie pomijajmy jednak wyzwań. Przede wszystkim, leki te nie są panaceum na otyłość “jak ręką odjął”. Wymagają dożywotniego stosowania, a ich odstawienie często wiedzie do powrotu do wcześniejszej masy ciała. Nie można bagatelizować skutków ubocznych stosowania GLP-1, takich jak nudności, zgaga, zaparcia czy rzadkie, lecz poważne ryzyko zapalenia trzustki. Spotkałem się też z komentarzami, że leki te “odbierają radość konsumpcji” – nie wiem, czy to jest aż taka wada, zważywszy pozytywne konsekwencje, ale jednak. Takie doświadczenia mogą zniechęcać pacjentów do podjęcia lub kontynuowania terapii. Wysoki koszt tych leków stanowi istotną barierę w dostępie do nich dla wielu osób, a na drodze do szerokiego dostępu dzięki refundacji w skali masowej stoi ograniczona ich podaż – i wielki popyt na całym świecie.
Obecny entuzjazm wokół tych farmaceutyków może być przedwczesny, gdyż ich długofalowe skutki pozostają niewiadomą. Konieczne są dalsze badania. Choć u niektórych pacjentów leki te mogą przynieść znaczną redukcję masy ciała, u innych mogą okazać się mniej efektywne. Chirurgia bariatryczna najprawdopodobniej pozostanie niezbędnym narzędziem w walce z otyłością, zwłaszcza w ciężkich przypadkach, gdy sama farmakoterapia może nie być wystarczająca. A tu wchodzimy w system kolejek do zabiegów i zaraz robi się już trochę mniej różowo – tak jak w opowiadaniu science-fiction, które czytałem w ubiegłym roku, o państwowej loterii dostępu do leku wydłużającego życie (jeśli ktoś z czytelników pomoże mi znaleźć autora i tytuł tego opowiadania, to będę bardzo wdzięczny).
Dodajmy jeszcze, że leki traktowane jako cudowny środek na otyłość (i wszystko inne), mogą sprzyjać złudnemu poczuciu bezpieczeństwa i zniechęcać do wdrożenia zdrowych nawyków żywieniowych oraz aktywności fizycznej. Zdrowie żywienie i ruch mają znaczenie nie tylko w leczeniu cukrzycy, chorób układu krążenia i otyłości – są podstawą w ogóle zdrowia w całym spektrum życia człowieka. Możemy więc dojść do uzależnienia znacznej części populacji od farmaceutyków, których odstawienie będzie skutkowało powrotem do wcześniejszej masy ciała. To z kolei generowałoby ogromne koszty dla systemu opieki zdrowotnej i wiązałoby się z ryzykiem długofalowych skutków ubocznych stosowania tych leków – zdrowotnych, ekonomicznych i in. Zwrócmy uwagę, że obecnie, poza różnorodnymi lekami na nadciśnienie o różnorodnych mechanizmach działania i często stosowanymi w skojarzeniu, nie mamy bodaj żadnego leku na receptę, który brałoby na stałe kilkadziesiąt procent społeczeństwa.
Co z tego wynika?
Czekamy na kolejne doniesienia o terapiach otyłości. Możemy spodziewać się zastosowania terapii skojarzonych, skupiających się na wielu hormonach odpowiedzialnych za apetyt i uczucie sytości. W miarę jak rośnie nasza wiedza na temat otyłości, zapewne doczekamy się spersonalizowanych strategii terapeutycznych. Ale koniec końców, skuteczne starcie z otyłością wymaga przewartościowania społecznego – odejścia od obwiniania jednostek na rzecz uznania otyłości za złożoną chorobę, wymagającą holistycznej opieki medycznej no i, podobnie jak było z papierosami, użycia wszelkich dostępnych środków regulacyjnych, by diety przyszłości były zdrowsze, żywność bezpieczniejsza, a nasze relacje z jedzeniem zdrowsze. Pojawienie się nowych leków to był pierwszy sygnał, zmiany w statystykach otyłości w USA to już być może punkt zwrotny. Obserwujemy dalej w napięciu (i nie zagryzamy chipsami).
Autor: Kacper Partner at 4CF, The Futures Literacy Company